Pojechałam do pracy. Tym razem miałam patrol na drodze, czego nie lubię, no ale trzeba.
W czasie dwóch godzin, zatrzymałam zaledwie trzy auta.
Zatrzymałam koleje, a było to czarne bmw z ciemnymi szybami.
Podeszłam do auta:
- Dzień dobry, proszę pański dowód i papiery samochodu - powiedziałam, a on zgasil silnik.
Za kierownicą siedział łysy gościu, który posłuchał się.
Spisałam go. Gdy wychodziłam z mojego auta, ten strzelił we mnie kilka razy i odjechał. Prawdopodobnie strzelił trzy razy w ramię i jeden w klatkę piersiową. Oparłam się o auto i zjechałam w dół. Strasznie mnie to bolało. Było mi zimno ... traciłam szybko krew. Jedynie co mogłam zrobić to zadzwonić do kogoś. Gdy sięgnęłam po telefon, od razu włączył mi się numer Ed'a.
- Ed ... przyjedź na prawo od klubu i za parkingiem policyjnym w lewo ... - powiedziałam z ledwością - szybko ... - szepnelam tracoąc przytomność.
< Ed ? >